to mocarz,
Krzych był moim sąsiadem, trochę starszy, mieszkaliśmy w tym samym bloku, Krzysiu poszedł dosyć wcześnie siedzieć , ale jak wyszedł z kicia to już siedział po uszy, ale w kompocie,
udało mu się założyć rodzinę i nawet miał dziecko, ale żona go szybko wykopała , później widywałem Krzycha na Krakowskim Przedmieściu, na przystanku autobusowym miał biuro i handlował kompotem, biegał w okularach przeciwsłonecznych w nocy , raz go widziałem
bez i się wystraszyłem dwa czarne wybałuszone talerze.
Jego klienci często biegali za nim i wołali Krzyyysssiiuuuu !, Krzyysssiuuuu !
Jakie było moje zdziwienie jak spotkałem Krzysia na Gwadelupie, znowu coś kombinował, i chyba szykował się na imprę
a na
kolacji spotkałem jego kumpla, jak niósł domek na plecach.
Patrzę sobie na te mamusie, tatusiów i ich dzieci, morze, plaża, radość, słońce, idylla, wszyscy rodzice myślą ze ich dzieci są najwspanialsze, najlepsze, najmądrzejsze, ciekawe ilu z nich zostanie takimi Krzychami ?
Krzyyysssiuuuuu
!!! Walcz !!!!