Cóż ja mogę
Wam powiedzieć , zacząłem chyba największą
I może najtrudniejszą podróż w życiu ,
hm , przynajmniej w tym roku
A wszystko zaczęło
się jak podjąłem decyzję że wezmę udział
w zawodach w Pustkach Cisowskich na początku kwietnia, wtedy już miałem plan co
i kiedy zrobię, nie byłem pewien czy to się uda , bo czas był ograniczony , od
tej decyzji dużo się zmieniło, ale sam cel to znaczy gdzie ? i kiedy ?
nie.
Lot nad Atlantykiem
minął bez problemów, szczególnie ze kolega pożyczył mi książkę ‘’Biała Gorączka’’ Hugo Badera ( ale o niej
innym razem).
Pierwszy
szok, to lotnisko JFK w NY, ogólny chaos
, kontrola – szczególnie z myślą o wszystkich zdarzeniach terrorystycznych, to jakaś
kpina , cala obsługa to dzieciaki po liceum albo zawodówkach do tego chyba po
paru skrętach .
To nasze
lotniska są o sto razy lepsze , czystsze i nowocześniejsze , do tego kontrola i
obsługa u nas wydaje się profesjonalna w porównaniu z tym co tu serwują , co
bardzo dziwne, w barach czy
restauracjach nie sprzedają kawy ???
Największym przeżyciem
był lot do Orlando , no totalna porażka , trochę w życiu latałem ale lot z
American Airlines zapamiętam na długo. Samolot chyba nie był sprzątany od dawna
, wszystko się lepiło, siedzenia poplamione , do tego ten smród starych skarpet , no i oczywiście jak zwykle z
moim szczęściem do milusińskich , jakiś hiszpańskojęzyczny bachorek-stuporek
kopał w tył mojego siedzenia przez trzy godziny lotu.
Tak wyglądałem
po wyjściu z samolotu.
No ale jakoś
doszedłem do siebie
A dalszy ciąg
w następnych odcinkach
See ya !