mam wyniki półmaratonu , na 55-u Polaków
biorących udział zająłem zaszczytne 54 miejsce, a w kwalifikacji ogólnej na
ponad 6000 uczestników uplasowałem się na 4097-ej pozycji, czyli całkiem niezły
wynik jak na bieg z kontuzją. Organizacja dobra , pogoda super , a widoki
jeszcze lepsze.
I mimo że po dosyć długiej przerwie miałem
zakwasy i człapałem jak stary dziadyga to Budapeszt ‘’by night ‘’ zaliczyłem.
Ciekawym miejscem okazał się tzw. ‘’ruin
pub ‘’ – FOGASHAZ .
To prawdziwy labirynt połączonych dziedzińców paru kamienic w których już nikt nie mieszka, z
mnóstwem barów i muzyką na każdy gust , coś dla wytrwałych.
Na pewno Budapeszt jest godny
polecenia , cenowo tez jest bardzo korzystnie chociaż wszechobecne kebaby i hamburgerownie
zastąpiły węgierską kuchnię.
Niestety pomimo że czas nie pozwolił
na odwiedzenie wyspy Świętej Małgorzaty , czy kąpielisk termalnych to i tak
raczej wrażenia mam pozytywne z małym wyjątkiem
bo jak poszedłem do restauracji ‘’Rakoczy’’
na ulicy Rakoczego to pani nie pozwoliła mi usiąść tam gdzie chce, bo niby wszystko
zarezerwowane ( cala sala pustych stolików
), jak zapytałem czy wszyscy przyjdą za chwile i w tym samym czasie ? otrzymałem
przytakującą odpowiedz, no chciałbym to zobaczyć!!! , na szczęście znalazł się młody
człowiek który znalazł stolik , do tego jedzenie w formie węgierskiego ,
szwedzkiego stołu było wyśmienite i niesmak został zniwelowany, ale powiało starymi
czasami , takie cofniecie się w czasie.
Czas kończyć bo królestwo Barcy
czeka , bagaże już spakowane
A tu hazardzik w cieniu Świętej Rodziny,
Hola !
I wszystkim życzę spokojnych Świąt i
żeby nie musieli ich spędzać samotnie , no chyba że tego chcą.
Brawo ! Za wynik. Przedostatni Polacy będą drugimi:) Rozumiem , że do Barcelony pojechałeś na mecz a nie tyko na święta ? Taki kibic…