po prostu wyszło nie było żadnych przygotowań , czy przemyślanych decyzji ,
bilet kupiony w dniu wylotu no i padło na Tajlandię , ze szczątkową wiedzą i bez rezerwacji hoteli to lekkie wariactwo ,
ale czasami tak trzeba, , bo by człowiek eksplodował ?
Moja
znajomość Tajlandii ogranicza się raczej do przekazów i informacji które są
pospolite i raczej subiektywne, a obraz natury, to widoczki z Jamesa Bonda – ‘’Człowieka
ze złotym pistoletem’’.
Phuket-
bo akurat niska cena i czas przelotu
najkrótszy, raptem kilkanaście godzin z jedną przesiadką w Moskwie, zakładamy i spodziewamy się jednego a życie nam to
rewiduje i prostuje, i zamiast przesiadki na Szeremietewie ( Aeoroflot gdzieś zgubił
samolot) zaliczyłem ‘’sitibrejka’’ w
Hong-Kongu , co było milą niespodzianką ?.
W
Tajlandii przywitała ściana wilgotnego gorąca co tylko utrudniło orientację i pogłębiło
desperację w poszukiwaniu środku transportu, wszyscy chętnie zawiozą tym czym
tam dysponują : taxi ,
motorowerem, tuk-tukiem , taczką ,
ale dowiedzieć się gdzie
stoi regularny autobus to już nie są tacy chętni do rozmowy, jak
przyjedzie się do nowego miejsca a nic nie jest zorganizowane i nie ma się
nikogo lokalnego za przewodnika , to proste rzeczy stają się bardzo zawile i
skomplikowane , taki zwykły transport z lotniska do hotelu to wielka przygoda (
lub gehenna ) i podróż w jednym.
Po
zlokalizowaniu regularnego mikrobusa, który odchodził tylko z krajowego
lotniska, nastąpił szybki załadunek bagażu przez człowieczka wielkości mojej
walizki, niestety dla mnie nie było miejsca wśród innych pasażerów i zostałem wciśnięty pomiędzy bagażowego (który
pełnił również funkcję kierowcy), a bileterkę
i tak pomknęliśmy w kierunku Phuket Town ,
możemy zaczynać 🙂