Handlowe
Jantar nie mogło trafić lepiej z wyborem daty na organizację pierwszego
półmaratonu w Słupsku,

ostatni dzień września a pogoda letnia z lekką nutą jesiennej
rześkości, wynik poprawiłem o parę minut , do zejścia poniżej dwóch godzin
zabrakło zaledwie 35-u sekund , chciałbym też zdementować złośliwe komentarze kolegów że mój
rekordowy czas zawdzięczam uczestnictwu
w biegu prezydenta Słupska ,
prezydent Biedroń nie brał udziału w tym sportowym wydarzeniu ?

Po biegu był posiłek
na parkingu przed CH Jantar ,

wracając do samochodu
doznałem szoku, środek dnia a Jantar wypełniony po brzegi tabunami odwiedzających,
z czego większość to rodziny z dziećmi (
i nie byli to dopingujący biegaczy ).

Czasami mam wrażenie że czym ładniejsza
pogoda to tym więcej ludzi w tych świątyniach
komercji. I w sumie jakieś to smutne, bo mogłoby się wydawać że po tylu
latach odkąd rozpoczęła się ekspansja galerii handlowych w polskich miastach, naród
powinien się już oswoić i nasycić, a kreatywność i zdrowy rozsądek zwyciężyć jeżeli chodzi o formy spędzania wolnego czasu.

No cóż ja mogę Wam powiedzieć,
słuszną ma linię nasza władza chcąc przeforsować zakaz handlu w niedzielę, przynamniej
ludzie się trochę pogimnastykują w kościołku i poćwiczą rzut na tacę.

A’propos rzutu , przypomina mi się jak z kolegą ze szkolnej ławy,
po ‘’zaliczeniu’’ Komunii zapisaliśmy się na religię. Nasza parafia im. św. Jana Kantego w Warszawie
umiejscowiona była ( i jest w dalszym ciągu ) na ul. Krasińskiego

vis-à-vis
kultowej i nie istniejącej już kawiarni ’’ Różanka’’.

W mieszance oparów z
albańskiego koniaczku Skënderbeu i dymu z Klubowych , Sportów , Giewontów i Carmenów, grą
na pianinie dorabiał sobie nasz nauczyciel muzyki -Szatkowski, zwany ‘’Szatkiem’’,
a lokalny wiracha, Mietek Sosna wpadał z siekierą i rozluźniał atmosferę. I to właśnie w ‘’ Rózi’’ konsekwentnie wydawaliśmy pieniądze
otrzymane od rodziców ,a których przeznaczeniem była parafialna skarbona. W ‘’Rózi’’ sprzedawali włoskie lody z automatu,
pani wydawała je przez okienko a my nie potrafiliśmy
ich sobie odmówić, lekcje religii spędzaliśmy na pobliskich huśtawkach.

Sielankę przerwał list z parafii informujący o mojej obecności
na lekcjach religii, a właściwie o jej braku, Mama stwierdziła tylko ze jestem diabłem.

Negatywnym skutkiem donosu było wyschnięcie
źródełka z gotówką, pozytywnym- zakończyła się moja‘’ edukacja’’ religijna.

Wszystkim życzę pięknej pogody a wolny
czas spędzajcie jak tylko chcecie , no i oczywiście wierzę w Was , dacie radę i trzymam kciuki ?

PS

A
tu specjalnie przygotowana mieszanka dla przyjaciół ze Szwecji, Niemiec,
Norwegii i USA, tęskniących za Polską.

https://zdjecia.podrozemaleiduze.eu/#collection/289046