Marsa Alam – Egipt.

Każda
podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Samolot wylatywał o 10ej z Warszawy ,
jedyne połączenie które pasowało to pociąg wyjeżdżający o 23ej z Sopotu ,a dojeżdżający
do Warszawy o 3.30, niestety dopiero po kupnie biletu okazało się ze wylot samolotu
został opóźniony o parę godzin , po
prostu super !!!. Pociąg który miał być o 23ej przyjechał prawie godzinę
spóźniony do tego napchany ludźmi tak ze bardziej przypominał konserwę z
sardynkami , rodzinki z milusińskimi i ich bagaże z kiełbachami
i prezentami , do tego nasi sąsiedzi za wschodniej granicy pracujący w Polsce, większość
bez rezerwacji miejsc.

Dotarcie
do przedziału graniczyło z niemożliwością, korytarz zaczopowany, w końcu jak się
udało przepchać do przedziału czekał kolejny szok, nie ma mojego miejsca o
numerze 67 , jest 66 i 69. ale 67 i 68
brak , nie ma , wyparowały. ☹

Dobry człowiek
doradził – niech pan idzie do pierwszego przedziału tam siedzą konduktorzy , to
może pomogą , znowu przedzieranie prze ludzi z ich bagażami. Konduktorzy pomogą
?!!! , haha ,

Dziękuję
za taką pomoc – okazało się że w wagonie miały być przedziały ośmioosobowe a są
sześcioosobowe i brakuje dwóch miejsc w każdym
przedziale , rada konduktora – niech pan pójdzie do następnego wagonu i jak 67
miejsce będzie wolne to sobie pan usiądzie ,
-a jak nie będzie ? ,
-to pan idzie do następnego
,
-no i… ? ,
-no i nic ! , a co ja mam zrobić
? dali taki wagon i już ! , może pan napisać odwołanie !

Cała ta sytuacja jak z filmu Bareji , komuna wróciła
i to w praktyce , haha.

I tak
sobie postałem wciśnięty miedzy młodych Białorusinów pracujących w Polsce i opijających
powrót do macierzy i gościa z bagażem wielkości małego kontenera do tego wypchanym
po brzegi prezentami i wonnymi przetworami, a całość razem z gościem zmierzała
w kierunku Przemyśla.

Po 10
godzinach od przyjazdu do Warszawy , wymięty ,zmacerowany i niewyspany udało się
dostać do samolotu.

Pięciogodzinny
lot również nie należał do udanych , bo przewoźnik nawet nie zaprosił na wodę
do picia i wszystko było odpłatne , ale to może najmniejszy problem bo stewardesa
poproszona o przyniesienie czegoś do picia zakomunikowała że nie do niej się trzeba
zwracać tylko do koleżanki , bo ona tylko sprząta ?!!! no k…
m… czy oni powariowali ???

Lądowanie
było z przytupem i mało podwozie nie odleciało ale oklaski były , na zewnątrz lepkie
gorące powietrze , wilgotność 97% . Na lotnisku czekało jeszcze małe
zamieszanie z wizami egipskimi, ale po niespełna 24 godzinach od wyjścia z domu
w końcu dotarliśmy do hotelu ? .

Ale nawet
jeżeli podróż by trwała 48 godzin to dla takich spotkań i widoków , to było warto
?

A na
koniec zagadka, ilu Egipcjan jest potrzebnych do wkręcenia żarówki ?

Za prawidłowe
odpowiedzi czekają nagrody ?